sobota, 26 marca 2016

Zgadywanka świąteczna


Oto najprawdziwszy rysunek Janusza Christy, trochę tylko podrasowany przez Hegemona. Pamiętacie skąd pochodzi? Swego czasu jego szkic pojawił się nawet na naszym blogu.

poniedziałek, 14 marca 2016

Ale sprytni ci Germanie

Podążając tropem zagranicznych kuzynów Kajka, Kokosza i Asteriksa, tym razem odwiedzimy byłą RFN, czyli Niemcy zachodnie. Od wczesnych lat 50. na tamtejszym rynku komiksów dla dzieci niepodzielnie królował Rolf Kauka, zwany "niemieckim Waltem Disneyem". Kauka wydawał magazyny komiksowe (łączny nakład ok. 750 mln zeszytów), kręcił kreskówki i produkował gadżety, a swój towar eksportował na całą Europę i pół Ameryki Południowej. Jego sztandarowa seria "Fix und Foxi" znana była nawet w PRL-u i ZSRR dzięki historyjkom z gum do żucia, wyglądającym jak kultowe "donaldówki". Sukces swojego cartoonowego imperium Rolf Kauka w dużej mierze zawdzięczał rysownikom ściągniętym z Jugosławii, Włoch i Hiszpanii. Kauka zmarł w 2000 r., ale jego biznes kręci się dalej - w 2014 r. powstał nawet kanał telewizyjny "Fix & Foxi TV", na którym obejrzeć można zupełnie nowe przygody dwóch wesołych lisków.

SIGGI UND BABARRAS
Początkowo komiksowe gazetki Kauki miały być konkurencją dla "Kaczorów Donaldów" - stąd zwierzęcy bohaterowie i amerykański format zeszytów. Od magazynów disnejowskich różniły się tym, że drukowały nie tylko własny materiał, ale także hity z importu, np. "Sprycjana", "Tintina" i "Smerfy". W ten sam sposób na rynek niemiecki trafił także "Asteriks", publikowany od 1965 r. na łamach dwutygodnika "Lupo modern". Z tym, że właściwie był to zgermanizowany produkt asteriksopodobny, bo z prawdziwego "Asteriksa" zostały same rysunki. Kauka zmienił tytuł na "Siggi und Babarras", akcję przeniósł do Bonn, a subtelne francuskie żarciki zastąpił niewybrednym politycznym "humorem". Uderzo z Goscinnym tak się wściekli, że w 1966 r. wytoczyli Kauce proces, wstrzymali mu licencję i zażądali autoryzacji przekładów.


FRITZE BLITZ UND DUNNERKIEL
Kauka chwilowo wylądował na lodzie, ale szybko znalazł rozwiązanie. W zasadzie potrzebował tylko rysunków, więc zlecił je Branimirowi Karabajićowi, i tak oto w 1967 r. powstał niemiecki ersatz "Asteriksa" pt. "Fritze Blitz und Dunnerkiel". Podobni byli bohaterowie, przeciwnicy, a ponoć nawet fabuła. Uderzo z Goscinnym wściekli się jeszcze bardziej i wytoczyli Kauce drugi proces, tym razem o plagiat, ale przegrali. Przedsiębiorczy Niemiec poczuł się tak pewnie, że w czwartym odcinku przywrócił bohaterom stare imiona Siggi i Babarras, śmiejąc się Francuzom w twarz. Ten niechlubny rozdział w historii niemieckiego komiksu do dziś jest przedmiotem dziennikarskich analiz i fanowskich drwin.


HERMANN TEUTONUS
Teraz robi się jeszcze ciekawiej. W 1969 r. Kauka przekazał serię nowemu rysownikowi Riccardo Rinaldiemu, który znacznie lepiej od Karabajića naśladował styl Uderza. Włoski grafik pracował jednak zbyt wolno i magazynowi zaczęło brakować materiału. Wtedy Kauka wpadł na genialny pomysł, żeby braki we własnej podróbie "Asteriksa" uzupełnić... planszami z "Tribunzia", czyli włoskiej podróby "Asteriksa". Na poniższych okładkach z pewnością rozpoznajecie sympatycznego Rzymianina z poprzedniego posta. Tribunzio również został zgermanizowany i przybrał imię Hermann Teutonus. W ten sposób powstał jedyny w swoim rodzaju komiksowy mash-up. Wyglądało to tak, że do obszernych epizodów "Tribunzia" scenarzysta Peter Wiechmann dopisywał po kilka stron z udziałem Fritze Blitza (oczywiście jako "Siggi und Babarras"), a ilustrował je Rinaldi w stylu Cimpellina. Cudowne, prawda?


FUROR TEUTONICUS
Po kilku latach Kauka znów wrócił do tematu. W 1974 r. na łamach kolejnego (a wciąż jakby tego samego) dwutygodnika "Primo" pojawiła się nowa seria "Die Teutonen" alias "Furor Teutonicus", uważana przez fanów za kontynuację "Fritze Blitza".


Scenarzystą znów był Wiechmann, a autorem rysunków Hiszpan Josep Marti, któremu udało się wywindować ten komiks na niebywale wysoki poziom. Kunszt rysownika najlepiej widać na oryginalnych planszach, wywieszonych w serwisie Comic Art Fans. W sieci udało mi się znaleźć tylko jeden kadr w kolorze i wypada on znacznie słabiej niż sama kreska. Aż żal, że ponad sto stron tego komiksu, jakie Marti wykonał w ciągu dwóch lat, nigdy nie doczekało się przedruku w formie albumu.


KNAX
Ostatni komiks, o jakim chciałem dziś opowiedzieć, ukazuje się od 1974 r. na terenie kilku europejskich krajów: od Norwegii po Francję. Producentem "Knaxa" jest studio Kipkakomiks, należące do Freda Kipki, który kiedyś był redaktorem u Rolfa Kauki i wspólnikiem Petera Wiechmanna, a potem wybił się na niepodległość. Seria wydawana jest jako dwumiesięcznik przez Spaarkassen, czyli niemiecki odpowiednik SKOK-ów.


"Knaxowi" znacznie bliżej do kameralnego "Kajka i Kokosza" niż do epickiego "Asteriksa". Miejscem akcji jest wysepka, na której toczy się ciągła awantura między mieszkańcami spokojnego miasteczka i zbójami z warownego zamku. Średniowieczny setting okraszono sporą dawką zabawnych anachronizmów. Disnejowską kreskę i superdynamiczne kadrowanie komiks zawdzięcza hiszpańskim rysownikom, na których Kipka (podobnie jak Kauka) oparł działalność swojego studia.


Na deser zostawiłem ciekawostkę, znalezioną w jednym z numerów "Knaxa", jakie mam w swojej kolekcji. Widoczne poniżej komiksy ukazały się niemal jednocześnie w 1988 r. (pierwsze KAW-owskie wydanie "Wojów Mirmiła), kiedy w RFN odbywały się mistrzostwa UEFA. Wiemy jednak z całą pewnością, że Christa narysował swoją okładkę co najmniej rok wcześniej, o czym Łamignat pisał w artykule z serii "2w1". I co my mamy o tym sądzić?


W następnym odcinku pojedziemy do NRD!

środa, 9 marca 2016

Ale głupi ci barbarzyńcy

Kiedy ostatnio szukałem zagranicznych "kuzynów" Kajka i Kokosza, natknąłem się na kapitalną ciekawostkę. To, co widzicie poniżej, to nie przedruk "Asteriksa legionisty", tylko włoski komiks, w którym Rzymianie są dobrzy, a barbarzyńcy źli. Krótko mówiąc: "Asteriks" na opak. Seria nosi tytuł "Tribunzio", a jej autorami są: Vezio Melegari, Carlo Triberti (scen.) i Leone Cimpellin (rys.). Komiks ukazywał się w latach 1966-1971 na łamach "Corriere dei Piccoli" (cotygodniowy dodatek "Corriere della Sera"). Materiału wystarczyłoby w sumie na jakieś pięć albumów!


Włoski rysownik starał się maksymalnie upodobnić swój komiks do francuskiego pierwowzoru i trzeba przyznać, że udało mu się to znakomicie. Więcej plansz znajdziecie na blogu "Corrierino e Giornalino". Naprawdę warto je obejrzeć (na dole stron klikajcie w "Post più vecchi").


I co, fajny "Asteriks" bez Asteriksa? Mam z tego znaleziska niemal taką frajdę, jakbym odkrył komiks o samych Zbójcerzach bez Kajka i Kokosza. Chwileczkę... ale przecież jest już komiks o samych Zbójcerzach bez Kajka i Kokosza. Narysował go Sławek Kiełbus do scenariusza Rafała Skarżyckiego, jakieś 12 lat temu. Co prawda tylko dwie plansze, ale jednak!

sobota, 5 marca 2016

Józef Stalin wśród piratów

Dokładnie 63 lata temu "przestało bić serce wodza ludzkości - Wielkiego Stalina". Następnego dnia polska prasa wykazała się zdumiewającą jednomyślnością, w niemal identycznych słowach informując o tym czytelników. W zakładach pracy odbyły się okolicznościowe wiece, w szkołach - pogadanki, poeci prześcigali się w pisaniu epitafiów, a Katowice tymczasowo przemianowano na Stalinogród. Wszystko to przy akompaniamencie żałobnej muzyki z radioodbiorników i podniosłych odezw w Kronice Filmowej. Trzy lata później "wódz ludzkości" został zrzucony z piedestału przez Chruszczowa i przyszła odwilż, a z nią jazz i komiksy.


Rocznica nie jest co prawda okrągła, ale i tak postanowiliśmy ją uczcić, bo oto niedawno trafiło do nas niezwykłe wykopalisko. Przed Wami karykatura Stalina, wykonana przez samego Janusza Christę, a odkryta przez Przemka Sorokę na odwrocie 134. paska "Kajtka i Koka wśród piratów". Rysunek powstał więc prawdopodobnie w 1962 r.


Stalina da się rozpoznać natychmiast, ale kim jest jego towarzysz, wyglądający jak skrzyżowanie Berii z Trockim? Przemek Soroka twierdzi, że to wczesna wersja detektywa Luxa, który pojawił się w odc. 62 komiksu (na dole z lewej), po czym zniknął na kilka miesięcy i powrócił w odc. 115 ze znacznie bardziej obfitym wąsem (na dole z prawej).


Znalezisko wydaje się potwierdzać tezę Arkadiusza Florka (patrz: ""Zbójcerze ze wschodu", "Rewolucjoniści w Mirmiłowie"), jakoby Christa miał zwyczaj przemycania w swoich komiksach politycznych aluzji. A nawet jeśli nie do końca, to my i tak będziemy się trzymać tej wersji.