wtorek, 31 lipca 2012

Ogrodowe Asteriksy

Zaczynamy od raportu z wakacji (niestety nie naszych). Arek Florek wybrał się z rodziną do Kaszubskiego Parku Miniatur w Stryszej Budzie. Znalazł Spider-Mana i Asteriksa, a Kajka i Kokosza oczywiście nie, chociaż park jest jakieś 50 km od Sopotu.


Pocieszamy się tylko tym, że ogrodowe Asteriksy są wyjątkowo paskudne. W przeciwieństwie do figurek TissoToys, które już wkrótce będziemy mogli postawić sobie w domu, nawet jeśli nie mamy ogródka.

A teraz, jak mawia redaktor K.: "wpół do ósmej, czas na najważniejsze informacje w serwisie".
  • Magazyn dla dziewcząt "13" poleca "10 książek, dzięki którym poderwiesz chłopaka". Na ostatnim miejscu znalazł się "Kajko i Kokosz", reklamowany jako najlepszy sposób, żeby zaimponować... swojemu tacie. Po tym artykule gazeta padła. Jednak jest sprawiedliwość na tym świecie.
  • Jak poinformowali organizatorzy Orkonu, zapowiadany LARP "Kajko i Kokosz 2: Wielki mecz" nie odbył się, bo "ekipa się posypała". Nie można powiedzieć, żebyśmy byli bardzo zaskoczeni.
  • Do grona wyznawców "Kajtka i Koka w kosmosie" dołączają kolejni recenzenci. Piotr Sawicki z magazynu KZ napisał:
  • Czytając "Kajtka i Koka w kosmosie" można odnieść wrażenie, że wszyscy twórcy nowoczesnej filmowej fantastyki, od Stanleya Kubricka po Jamesa Camerona, nie robili nic innego, jak tylko czytali Christę.
  • Podobnego zdania jest Piotr "dark kaczuszka" Krzystek z Valkirii:
  • Jest to absolutny klasyk polskiego komiksu, który doczekał się nareszcie godnego wydania. Polecam absolutnie wszystkim, bez względu na wiek.
  • Urodziny nasze i naszego patrona odnotowały "Kolorowe Zeszyty" i "Bofzin". Dzięki, polecamy się.

środa, 25 lipca 2012

TissoToys oficjalnie

Na stronie TissoToys pojawiły się zdjęcia figurek Kajka i Kokosza. To już nie są prototypy, ale ostateczna wersja produkcyjna. Mamy zapewnienie producenta, że figurki trafią do sprzedaży już na początku września. Będą dostępne pojedynczo i w specjalnych pudełkach po dwie sztuki. W planach kolejne postacie z tej serii.


A teraz zobaczcie jak długą drogę przebyły projekty, zanim zostały zaakceptowane przez TissoToys. Oto pierwsze chińskie prototypy, wykonane na podstawie rysunków koncepcyjnych (cały proces opisaliśmy tutaj). Ta wersja Kokosza do tej pory śni nam się po nocach.

wtorek, 24 lipca 2012

Adventure World Warsaw

Niech nas dunder świśnie, jeśli to nie jest najlepsze miejsce dla wioski Kajka i Kokosza!


Ogromny, 230-hektarowy park rozrywki "Adventure World Warsaw" powstaje w Grodzisku Mazowieckim. Jeśli wierzyć inwestorom, będzie to największy kompleks rozrywkowy nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Wartość inwestycji szacowana jest na 620 mln euro. W sobotę odbyło się uroczyste rozpoczęcie budowy, ruszyła też nowa wersja strony internetowej projektu.

Jedną z atrakcji parku tematycznego będzie "Baśniowa Polska", a polskie akcenty mają znaleźć się również w innych zakątkach kompleksu. Nie możemy sobie wyobrazić, żeby w AWW nie znalazło się miejsce dla naszej najmocniejszej komiksowej franczyzy, jaką bez wątpienia jest "Kajko i Kokosz". Egmoncie, liczymy na ciebie!


Przypomnijmy, że próby stworzenia grodu Kajka i Kokosza podejmowano już wielokrotnie. Był Park Fantasia, Szlak Piastowski, sopockie Grodzisko i Mirmiłowo w Szymbarku, ale wszystko z zerowym efektem. Za jedyny zrealizowany projekt można uznać mini-skansen z kowalem, garncarzem i rycerzami, zbudowany przez Jupi Direct w roku 2000 na warszawskim "Wielkim Festynie z Kajkiem i Kokoszem". Pozostało po nim zdjęcie na stronie Igora Soszyńskiego.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Christa ciężkostrawny?


W piątek dałem się skusić internetowej reklamie i odwiedziłem festiwal gastronomiczny "Coolinaria" (my też o nim pisaliśmy). Organizator, Gdański Archipelagu Kultury, zapowiadał zupełnie nową wystawę prac Janusza Christy, a zastałem fragmenty ekspozycji "Kajko i Kokosz - najdzielniejsi woje Mirmiła". Większość plansz miała coś wspólnego z ucztowaniem, pośrodku stał prawdziwy stół z jedzeniem... Wyglądało to trochę dziwnie i trochę biednie.

W tej chwili Trójmiasto gości jeszcze jedną wystawę poświęconą twórcy "Kajka i Kokosza" pt. "Janusz Christa, Komiks". Towarzyszyła ona tegorocznej edycji Bałtyckiego Festiwalu Komiksu i do 19 sierpnia można ją oglądać w Centrum Sztuki Współczesnej "Łaźnia". Jest to fragment ekspozycji z ostatniego MFK w Łodzi.

Obie gdańskie wystawy łączy forma prezentacji, niestety niezbyt atrakcyjna. Antyramy z oryginalnymi planszami mogą zainteresować zagorzałych fanów, ale co z dzieciakami i przypadkową publicznością? Aż prosi się o wielkoformatowe wydruki z głównymi bohaterami, rekwizyty z komiksu albo makietę Mirmiłowa. Wielka szkoda, że budżet objazdowych wystaw Christy nie pozwala na bardziej nowoczesną i odważną oprawę plastyczną.

czwartek, 19 lipca 2012

78 i 2 (post okolicznościowy)

Dziś mamy 78 rocznicę urodzin Janusza Christy, a przy okazji drugą rocznicę powstania naszego bloga. Postanowiliśmy to uczcić postem, w którym znajdą się same dobre wiadomości.

  • O rocznicy naszego patrona pamiętała rzeszowska "Gazeta Wyborcza". Brawo!
  • Jutro w Gdańsku-Sobieszewie odbędzie się druga edycja festiwalu Coolinaria. W programie m.in.: konkurs plastyczny dla dzieci "Rysujemy ucztę Kajka i Kokosza" oraz wystawa oryginalnych prac Janusza Christy pt. "Wielka uczta Kajka i Kokosza", zorganizowana przez wnuczkę artysty, Paulinę. Gospodarzem rocznicowych obchodów jest Gdański Archipelag Kultury "Wyspa Skarbów".
  • Sześć pierwszych figurek z serii "Kajko i Kokosz" trafi do dystrybucji już we wrześniu - poinformowała na Facebooku firma TissoToys. Na profilu producenta od kilku dni królują postacie z komiksów Christy.
  • "Janusz Christa Superstar" - taki tytuł nosi recenzja "Kajtka i Koka w kosmosie" w warszawskim "Projektorze kulturalnym". Oto fragment:
    "Te cztery lata codziennej twórczej pracy to wyczyn, którego do dziś nikt w Polsce nie powtórzył. Stać było na to tylko Christę, który w takim samym stopniu był pasjonatem, jak profesjonalistą. Nie posiadając żadnego formalnego wykształcenia plastycznego, ale rysując zajadle przez całe dzieciństwo i młodość, wspiął się na takie wyżyny rysunku komiksowego, których nie powstydziliby się najlepsi graficy francuskich, belgijskich czy amerykańskich wydawnictw."
  • Jeszcze jedna recenzja "Kosmosu" (więcej: tutaj) zatytułowana "Jak w Polsce hartował się komiks" ukazała się w papierowej "Gazecie Wyborczej" z 11 lipca. Jej autorem jest znany pisarz Łukasz Orbitowski. Tekst dostępny jest również w wersji elektronicznej.
    "Komiks się zestarzał, lecz przepięknie - praszczurzy układ kadrów, archaiczna terminologia, zbytnia dosłowność wypowiedzi z powodzeniem zrównoważona przez lekkość kolejnych historii, poczucie humoru i talent literacki autora."
  • Amerykański blog "Covered" opublikował kolejną okładkę "Kajka i Kokosza" (tu: pierwsza). Autorem znanego naszym czytelnikom covera jest Paweł Grześków.
  • Magazyn dla rodziców i dzieci "Funky diva" niezwykle szczegółowo opisał i ocenił "Złoty puchar", "Szranki i konkury" oraz "Twierdzę Czarnoksiężnika". Czy będą następne części?
    "Zabawny styl rysunkowy, barwne postaci i ich przygody, dowcipny tekst – czegóż trzeba więcej, by sięgnąć po Szranki i konkury? Czytajmy i oglądajmy przygody Kajka i Kokosza."
  • Matylda Sęk z Alei Komiksu zrecenzowała "Profesora Kosmosika".
    "Profesor Kosmosik to komiks dla czytelnika w każdym wieku. Dojrzały czytelnik odnajdzie w nim doskonałą satyrę społeczną, doceni aluzje i zabawne sytuacje. Małych czytelników rozśmieszą wszystkie gagi, zafascynuje bajkowa kraina i wciągnie wartka akcja. Przy okazji Christa przemyca wiele wartości i pokazuje, co jest dobre, a co złe."
  • Na portalu Trójmiasto.pl ukazał się artykuł "Historia opisana w dymku". Przegląd gdańskich komiksiarzy otwiera oczywiście Janusz Christa. Zaraz potem czytamy:
    "Wychowałem się na komiksach Janusza Christy - mówi Marek Lachowicz, trójmiejski rysownik komiksów i twórca Człowieka Paroovki. - To właśnie jedne z tych, które znałem na pamięć, gdy byłem mały. Do dziś dobrze się je czyta, bo Christa był nie tylko świetnym rysownikiem, ale przede wszystkim potrafił fantastycznie tworzyć i opowiadać historie."
  • Joe Monster prezentuje ciekawe zestawienie "Komiksy, które w dalszym ciągu czekają na ekranizację". Nie zabrakło "Kajka i Kokosza".
    "Realizacja filmu o przygodach mieszkańców Mirmiłowa mogłaby być świetnym pretekstem do rzucenia nieco światła na historię dawnych Słowian, ich wierzeń i tradycji."
  • Paulina Christa spotkała się z uczniami jastrzębskich szkół na wystawie "Kajko i Kokosz - najdzielniejsi woje Mirmiła". Relację znajdziecie w lokalnym Serwisie Samorządowym.
  • Gdańska "Gazeta Wyborcza" pisze o BFK w artykule "Kajko, Tytus i komiks propagandowy". Na pierwszym zdjęciu Adam Niezgódka z "Tryumfu Pana Kleksa".
  • Twórcy serwisu Ursynów.org.pl z rozrzewnieniem wspominają nieistniejący już salon KAW-u przy ul. Koński Jar, gdzie w latach 1980. można było upolować "Kajki i Kokosze" oraz "Kajtki i Koki".
A tak było rok temu. Też nieźle, chociaż ten rok był chyba jeszcze lepszy.

wtorek, 17 lipca 2012

(FANART) Na gościńcu

Przedstawiamy kolejny nieoficjalny epizod z uniwersum Kajka i Kokosza. Tym razem jest to jednoplanszówka Adama Święckiego pt. "Na gościńcu". Szort powstał z myślą o łódzkiej antologii, ale autor nie był pewien efektu i ostatecznie wysłał żart z Łamignatem i Robin Hoodem (rysunek z prawej strony). Nie podzielamy obiekcji Adama. Naszym zdaniem komiks świetnie oddaje ducha pierwowzoru. Cytat z "Orient-Mena" w finale - bezcenny.


Więcej rysunków Adama Święckiego znajdziecie w jego portfolio i na Digarcie.

czwartek, 12 lipca 2012

(FANART) Kajko i Kokosz: Horda trzymająca władzę

Jeśli wierzyć oficjalnemu komunikatowi, to do pamiętnego konkursu Egmontu zgłoszono 30 komiksowych kontynuacji "Kajka i Kokosza". Choć minęło już pięć lat, na powierzchnię wypłynęło zaledwie 8 historyjek, w tym 4 nagrodzone (w sieci znaleźliśmy jeszcze dwie i po jednej tu oraz tu). Niedawno natknęliśmy się na dziewiątą, pt. "Horda trzymająca władzę". Autorem jest tajemniczy Titon Małczow, kolory położył równie tajemniczy Tony Silnia. Szczerze mówiąc, te ostatnie znaleziska utwierdzają nas w przekonaniu, że poziom konkursu wcale nie był taki niski, jak nam się początkowo wydawało. Miejmy nadzieję, że pozostałych 20 autorów zdecyduje się na "coming out" i ujawni kiedyś swoje prace. Czekamy z niecierpliwością, opublikujemy z życzliwością. Bez obaw.

Tymczasem zapraszamy do lektury 8-planszowej "Hordy trzymającej władzę". Początek historyjki przeczytacie poniżej, dokończenie znajdziecie na blogu autora.


Na deser mamy dla Was kolekcjonerską ciekawostkę - ogłoszenie o konkursie z października 2006. Jest to skan autentycznej ulotki, rozdawanej przez Egmont podczas XVII Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi.

środa, 11 lipca 2012

Błyskawiczny konkurs Incala

Księgarnia internetowa Incal otworzyła swój pierwszy komiksowy sklep stacjonarny. Mieści się on w Łodzi przy ul. Narutowicza 30, w dawnych wnętrzach słynnego salonu "Bielizna damska", pomiędzy ulicami Sienkiewicza i Kilińskiego. Czyli zaledwie 200 metrów od ŁDK-u, w którym co roku odbywa się Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier. Sklep czynny jest w godzinach 10-18, w soboty 10-14.

Na blogu Dwa Domy możecie zobaczyć fotoreportaż z uroczystego przecięcia wstęgi i hucznej imprezy inauguracyjnej, a tu przedstawiamy dwa zdjęcia półek działu dziecięcego, z całkiem sporą ofertą dla wielbicieli talentu Janusza Christy.


A teraz konkrety, czyli tytułowy konkurs. Specjalnie dla czytelników "Na plasterki!!!" Incal przygotował kajkoszowe zadanie. Poniżej widzicie zdjęcie z komiksu Janusza Christy, zdobiące witrynę sklepu (za zgodą właścicieli praw autorskich - zapewnia szef firmy, Bartek Kurc). Pierwsza osoba, która prawidłowo poda tytuł komiksu, z którego ów kadr pochodzi, a także miejsce, gdzie po raz pierwszy się ukazał (tytuł gazety, a może albumu...), otrzyma bon na zakupy w Incalu o wartości 50 zł. Do wykorzystania przez Internet lub w łódzkim sklepie. Odpowiedzi przysyłajcie na adres naplasterki@gmail.com. Tu liczy się czas i pierwsza odpowiedź, a więc do boju!


Dla ułatwienia dodamy, że kadr znajdziecie w jednym z postów na naszym blogu.

* * *
ZAMYKAMY KONKURS. Trwało to mniej niż pół godziny. Tradycyjnie wygrał Foquet, gratulujemy! Prawidłowa odpowiedź to oczywiście "Koncert Kaprala", komiks ukazał się w zbiorku "Bambi" w roku 1987.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Kalendarz 1989

Kiedy pisałem o kalendarzu na rok 1990, mój naplasterkowy kompan Kapral, opierając się na swoich notatkach i mglistych wspomnieniach, próbował mi wmówić, że taki sam kalendarz ukazał się też w roku poprzednim. Nie kupiłem tego. Ani sam Kapral, ani nikt ze znanych nam kolekcjonerów nie dysponował bardziej namacalnym dowodem na istnienie starszej wersji.

Aż tu nagle dostaliśmy od Łamignata sensacyjnego maila, a w nim link do aukcji internetowej. Sprzedawca oferował kalendarz z Kajkiem i Kokoszem na rok... 1989. A więc jednak! Kapral triumfował, ja musiałem wchodzić pod stół i odszczekiwać, Łamignat tylko pukał się w głowę.


Podstawową różnicą w stosunku do wersji z roku 1990 jest logo drogówki Milicji Obywatelskiej. Inny jest też wydawca: Biuro Ruchu Drogowego KGMO we współpracy ze spółką Polprodukt (w drugim kalendarzu był to już sam Polprodukt). W stopce podany jest nakład 200.000 egz. oraz ręcznie dopisana sygnatura cenzora U-112, który dziwnym trafem nie wyłapał ukrytego żartu Christy z wypiętym w krzakach jegomościem.

Były więc nie dwa, ale trzy milicyjne kalendarze: komiksowe na lata 1987 i 1988 oraz planszowy na rok 1989. Natomiast ten z roku 1990 został najprawdopodobniej wydany "na lewo".


Za zdjęcia dziękujemy nowemu nabywcy tego rarytasu - kolekcjonerowi Markowi Kaniewskiemu, który kolejny raz wspiera nas zdjęciami ze swoich zbiorów.

czwartek, 5 lipca 2012

Kajtkomania 2012

Materiały prasowe o nowym wydaniu "Kajtka i Koka w kosmosie" znaleźć można niemal wszędzie, nawet na portalach, które normalnie nie poświęcają komiksowi ani jednego wiersza. Pojawiły się też pierwsze reakcje branżowe, recenzje i wywiady. Wybraliśmy dla Was najciekawsze.

Odrzucona okładka rozdziału VI.
W kolorze. Wszystkie są w kolorze!
Przemysław Gulda z Gazety Wyborczej:
Dzięki tej edycji "Kajtka i Koka w kosmosie" kanon polskiego komiksu zyskał nowy, bardzo ważny fundament, bez którego nie będzie można od dziś pisać i mówić o historii tego gatunku.

Mamoń z Independent:
To po prostu komiks, który każdy fan polskiego komiksu powinien przeczytać. Fan, który nowym wydaniem powinien być w końcu w pełni usatysfakcjonowany. [...] I jak tu nie wierzyć, że marzenia - te, które w dzieciństwie wydawały się nierealne - mogą się spełnić?

Instytut Rozwoju Kultury Alternatywnej IRKA:
Wierni czytelnicy przygód słynnego duetu (oraz kolekcjonerzy wszystkich dzieł związanych z seriami autorstwa Janusza Christy) koniecznie muszą zaopatrzyć się w wolumin wydany nakładem wydawnictwa Egmont, bowiem obszerniej i lepiej przygotować już Kajtka i Koka nie można.

Sebastian Frąckiewicz z Polityki:
Warto zapoznać się z tym opasłym tomem, by odkryć Christę na nowo i zobaczyć całą masę ciekawych projektów postaci, planet i miejsc. Z taką kreatywnością dziś sopocki mistrz mógłby zarabiać krocie w branży gier wideo.

Tomasz Kołodziejczak (wydawnictwo Egmont) w wywiadzie dla Polskiego Radia:
Dokonanie Christy jest wybitne absolutnie. To jest facet, który siedząc przy swoim biureczku, sam w Sopocie, wymyślił kosmiczną przygodę na taką skalę, nad jaką normalnie pracują dziesiątki scenarzystów filmowych. [...] Muszę powiedzieć, że ja, jako miłośnik talentu Christy, jego czytelnik od kilkudziesięciu lat, marzyłem zawsze, żeby wreszcie móc przeczytać "Kajtka i Koka w kosmosie" w całości. W CAŁOŚCI! No i to się udało.

Arkadiusz Salamoński (przygotowanie do druku) w wywiadzie dla magazynu KZ:
Na dzień dzisiejszy jest to ostatni tom, jaki ukazuje się w ramach mojej współpracy z wydawnictwem przy reedycji przygód Kajtka i Koka. Obecnie zostały już wznowione wszystkie tomy z tej serii i dlatego mówię, że jest to tom ostatni, kolejnych po prostu już nie ma.

Oryginalna, kolorowa wersja wyklejki (kolaż: Arkadiusz Salamoński)

Tymczasem popkulturalny portal Esensja udaje, że "Kajtek i Koko w kosmosie" się nie ukazał. Jeden z najważniejszych polskich komiksów nie został nominowany ani do czerwcowego, ani do lipcowego notowania Listy Przebojów Komiksowych. A więc zgodnie z regulaminem plebiscytu, nigdy już nie znajdzie się w tym zestawieniu. Nie, żeby nam jakoś specjalnie zależało... Ale redaktorom Esensji gratulujemy rozeznania w komiksowym rynku.

wtorek, 3 lipca 2012

Jesień średniowiecza, część 2

Po dwumiesięcznej przerwie wracamy do tematu, z którym wszyscy zdążyli się już chyba oswoić, czyli "Vaillant a sprawa polska". W poprzednim odcinku wspominaliśmy, że komiks o Kajtku-Majtku i Czarnym Rycerzu był kompilacją czterech historyjek. Do tej pory omówiliśmy dwie z nich, obie z serii "Placid et Muzo" José Cabrero Arnala. Dziś będzie mowa o pozostałych dwóch. Zaczniemy w tym samym miejscu, w którym ostatnio skończyliśmy. Z pewnością pamiętacie okładkę świątecznego "Vaillanta" z roku 1953, tę z "Placidem i Muzo w XIV wieku"... tę przerysowaną w 42 odcinku "Czarnego Rycerza" (str. 25 nowego "Profesora Kosmosika").

"Vaillant" #449, 20.12.1953"Wieczór Wybrzeża" 1959

Jak widać, Christa bardzo wiernie odtworzył całą scenkę. Jest książę, mnich, mięsiwo z wbitą strzałą, schody, łuk. Brakuje tylko głównych bohaterów. Nie ma ich, bo Kajtek i Profesor są chwilowo niewidzialni. Jak duchy. A konkretnie jak duch z komiksu "Le réveillon du Fantome", który Christa znalazł w tym samym, świątecznym numerze "Vaillanta". Autorem historyjki był znakomity francuski rysownik Jean Cézard.

Cézard: "Le réveillon du Fantome", Vaillant #449, 20.12.1953

Komiks Cézarda niełatwo było znaleźć w podwójnym numerze "Vaillanta", składał się z pojedynczych pasków rozrzuconych po całej gazecie. A jednak wpadł Chriście w oko i to tak bardzo, że sopocki rysownik postanowił wpleść jego fabułkę pomiędzy gagi z "Placida i Muzo". Epizod ten znajdziecie na stronach 24-26 albumu, a tu porównamy kluczowe momenty.

Najpierw duch dostaje się na zamek (u nas zamiast ducha występują niewidzialni Kajtek i Profesor). Kiedy służba wnosi jadło na książęcą ucztę...
... duch/Kajtek podmienia pieczyste na rycerza.
Tutaj dla urozmaicenia pojawia się scena z przestrzeloną szynką (pożyczona z "Placida i Muzo"), po czym książę dostaje w łeb - co prawda czym innym, ale odgłos podobny.
Następnie upiór zastrasza podczaszego (u Christy - kucharza)...
... i udaje się do skarbca.

Wszystko to, zarówno Cézardowi jak i Chriście, zajęło równiutkie 6 pasków (cóż za zbieg okoliczności). Myślicie, że na tym koniec? Nic z tego. Pierwszy szort Cézarda (tzn. pierwszy w "Vaillancie", Cézard publikował w innych gazetach od roku 1946) był tylko pilotem regularnej serii pt. "Arthur le fantôme justicier". Wystartowała ona dwa tygodnie później i po kilkanastu czarno-białych odcinkach zaczęła ukazywać się w kolorze.

Tytułowy Arthur był małym duszkiem, potomkiem wesołego upiora z pilotażowego epizodu. Cézard rysował jego przygody nieprzerwanie, najpierw dla "Vaillanta" a potem dla "Pif Gadget", aż do swojej śmierci w roku 1977. Kontynuację serii powierzono młodemu rumuńskiemu rysownikowi Mircea Arapu. W czasie swego długiego i burzliwego "nie-życia" Arthur straszył wszystkich: neandertalczyków, muszkieterów, piratów, wynalazców, marynarzy (napiszemy o tym), marsjan, kowbojów itp., itd. Pomagał nawet Galom walczyć z Rzymianami (o tym także napiszemy - to Uderzo uważał Cézarda za swego mistrza, a nie odwrotnie). Zaczynał zaś karierę od straszenia rycerzy.

Cézard: "Arthur le fantôme justicier", Vaillant #457, 14.02.1954

Z pierwszej serii przygód Arthura, średniowieczno-renesanowej ("Pistoles en stock", "Vaillant" #451-520, styczeń 1954 - maj 1955), Christa zaczerpnął niewiele - tak to przynajmniej wygląda na pierwszy rzut oka. Około 80. odcinka "Profesora Kosmosika" pojawia się scenka, fabularnie i graficznie nie pasująca do reszty komiksu (str. 47-52 albumu). Jej bohaterem jest duch o imieniu... Albert. Christa wykorzystał tu odcinek z "Vaillanta" #481, gdzie Arthur i jego ojciec wrzucają do loszku dwóch poszukiwaczy skarbów...
... następnie zaglądają do środka...
... i postanawiają wypuścić nieszczęśników na wolność.

Idziemy o zakład, że tym razem Chriście wcale nie chodziło o skopiowanie gagu. Raczej o przećwiczenie sposobu, w jaki Cézard rysował... kamienne mury. A gag powtórzył się "sam", trochę przy okazji. Powiedzmy to sobie szczerze - Christa nie miał jeszcze wtedy żadnego stylu. Naśladowanie Arnala, z jego archaiczną kreską, też nie miało sensu. Natomiast plansze Cézarda, łączące prostotę disnejowskich postaci z niezwykłym przepychem drugiego planu, były rozpoznawalne z kilometra. Nic dziwnego, że Christa się w nich zakochał, zwłaszcza we wspaniałych detalach i światłocieniach. Pierwsze symptomy tej fascynacji widać już było w zwiastunie "Czarnego Rycerza" (poniżej). Ilustracja ta narysowana została zupełnie inaczej (czytaj: lepiej), niż cała reszta wczesnego "Kajtka-Majtka". Obrazek wygląda tak, jakby dojrzały Christa wysłał go do roku 1959 z przyszłości.

Wieczór Wybrzeża 03.11.1959
Cézard: "Arthur le fantôme justicier", Vaillant #454 i 451, styczeń 1954

Ale co innego zwiastun, a co innego codzienny komiksowy pasek. W roku 1959 Christa nie był jeszcze gotowy, by pójść w ślady Cézarda. Miał na to zbyt słaby warsztat i zbyt mało wolnego czasu. Zaledwie po kilku odcinkach młody polski rysownik porzucił ducha Alberta i pracochłonną manierę tysiąca kresek (przynajmniej na razie), po czym zaczął rozglądać się za mniej wymagającym mistrzem.

Wybór padł na Ramona Monzona, hiszpańskiego rysownika, ciągnącego wówczas dwie serie: "Group-Group et Cha'pa" oraz "Jehan-des-Bois". O pierwszym z tych komiksów mówiliśmy już przy okazji "Profesora Kosmosika i Marsjan". Drugi był parodią Robin Hooda i oczywiście rozgrywał się w średniowieczu. Cały cykl o Jehanie składał się z trzech kilkustronicowych szortów (grudzień 1957 - luty 1959) i jednej dłuższej historyjki, która właśnie wtedy zaczęła się ukazywać w "Vaillancie" (#762-786, 20 grudnia 1959 - 5 czerwca 1960).


Monzon nie należał do ścisłej czołówki. Każda z jego postaci wyglądała podobnie i trochę brak im było dynamiki. Miał za to wyrazisty styl, a jego minimalistyczne tła stanowiły przeciwieństwo stylu Cézarda. Kadrowanie, kompozycja, faktury - wszystko to było bardzo nowoczesne i (co nie bez znaczenia) niezbyt pracochłonne. Możemy nawet dość dokładnie określić moment, w którym Christa zaczął naśladować kadrowanie Monzona. Było to w 60. odcinku "Czarnego Rycerza" z końca stycznia 1960 roku. Tak odważnego ustawienia kamery, i to aż w czterech kolejnych obrazkach, wcześniej w "Kajtku-Majtku" nie znajdziemy.


Wkrótce Christa przejął od Monzona inne elementy: plamy z kreskowanego rastra...
... charakterystyczne rośliny, zwłaszcza drzewa z czarnymi liśćmi bez ogonków...
... architekturę...
... kształt cieni, przypominający rozlany tusz...
... a nawet dreadowate, kanciaste fryzury.

W warstwie fabularnej zapożyczeń z "Jehana" nie ma prawie wcale. Wprawdzie pod koniec pojawia się podobna scena z uszkodzonym dzwonem, ale Chriście i tu chodziło chyba o ciekawe ujęcie.


Co zabawne, scenka z dzwonem wpleciona została w wątek żywcem zaczerpnięty z "Arthura" (to już chyba tradycja), z zamkową wieżą wylatującą w powietrze. Tylko, że styl Christy w niczym już nie przypominał Cézarda. Można by powiedzieć, że jest to "Cézard a la Monzon według Christy".

Cézard: "Arthur le fantôme justicier", Vaillant #500, grudzień 1954

"Czarnego Rycerza" śmiało można nazwać komiksem przełomowym, jednym z kamieni milowych w twórczości sopockiego rysownika. Christa jako komiksiarz wyraźnie nabrał pewności siebie i w połowie historyjki przestał kurczowo trzymać się cudzych pomysłów fabularnych. Pozwoliło mu to skupić się na warstwie graficznej i tu widać niesamowitą konsekwencję. Autor uprościł i zdyscyplinował kreskę, dzięki czemu jego kadry nabrały ekspresji, ale nie kosztem czytelności. Podpatrywanie innych twórców dało wreszcie rezultat w postaci własnego stylu, eleganckiego i zarazem nowoczesnego, będącego wypadkową rozmaitych fascynacji. Apogeum tej ciekawej maniery przypadło na "Poszukiwanego Zyg-Zaka" i żarty z "Tygodnika Morskiego", ale jej ślady można jeszcze znaleźć w kilku kolejnych komiksach o Kajtku.

"Poszukiwany Zyg-Zak" 1961"Dni Gdańska" 1961"Wśród piratów" 1962

Ostatecznie jednak styl "zegarmistrzowski" wygrał z "oszczędnym". Gdy tylko warsztat mu na to pozwolił, Christa porzucił Monzona i wrócił do Cézarda, już na dobre. Ciekawostką jest, że cézardowskie korzenie Christy są bardziej czytelne dla Francuzów, dobrze znających dorobek swego rodaka, niż dla nas. To właśnie na francuskim forum Pifa po raz pierwszy natknęliśmy się na porównanie tych dwóch twórców (w tym samym wątku zestawiono "Orient Mena" z "Supermatou"). Jak trafna była to diagnoza, widać choćby na przykładzie komiksów z magazynu "Relax", gdzie Christa pozwalał sobie na trochę więcej niż w gazetach.

Vaillant #515, 1955Relax #11, 1978Relax #6, 1977
Arthur i jego towarzysz Père Passe–Passe.
"Arthur le fantôme justicier: Mission exceptionnelle", Vaillant #1234, 1969
"Pan Paparura i pies Aj", Relax #5, 1977

Lektura dodatkowa:
1) Arthur, le fantôme justicier 2) Historietas 3) L'eusses-tu cru?
4) Cézard le magnifique 5) Rendons à Cézard 6) BD-Theque

* * *

PS. Pierwsza część "Jesieni średniowiecza" sprowokowała na forum Gildii ciekawą dyskusję o granicach inspiracji. W obronie (?) Christy stanął Marek Turek, sugerując, że twórca Kajtka, będąc obywatelem PRL-u, mógł nie wiedzieć co czyni. My niestety nie jesteśmy aż tak wyrozumiali. W tej kwestii znacznie bliżej nam do opinii Adama Ruska:
"Przeciętny czytelnik komiksowy nie znał zachodniej tradycji obrazkowej, ale twórcy już tak. Nie byliśmy przecież Koreą Północną, żelazna kurtyna nie była aż tak szczelna. Artyści mieli swoje źródła i kontakty, ludzie przywozili coś z saksów itp. Mam zresztą wrażenie, że w tej sytuacji twórcy poczuli się w pewnym stopniu bezkarni, mogli kopiować pomysły z Zachodu, wiedząc, że ogół i tak tego nie wyłapie. [...] Skoro polski komiks ma być traktowany poważnie i polscy komiksiarze chcą być traktowani poważnie, to muszą znać swoje korzenie. Niezależnie od tego, czy ta tradycja była szczytna bardziej czy mniej."
Wypowiedź pochodzi z wywiadu, który ukazał się w książce Sebastiana Frąckiewicza "Wyjście z getta" (polecamy, zwłaszcza rozmowy z Ruskiem i Woynarowskim).